Wygląda na to iż zostałem zignorowany, pominięty, zbagatelizowany, olany, zlekceważony, zbyty, pominięty, przeoczony, absolutnie wszyscy nabrali wody w usta lub jestem wariatem który chce nie wiadomo co nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego (choć tego nikt mi nawet nie próbował insynuować) – niepotrzebne skreślić. No ale od początku, pomijając stratę czasu w sądach to nie są pierwsze wybory gdzie chciałem w przedwyborczym fermencie przedstawić sprawę i jej kaliber. W 2019r też próbowałem. Liczyłem na to że partia jedna czy druga będzie się chciała wybić na tym, trzeciej zaszkodzić…no każdy zna naszą scenę polityczną i jej repertuar. Liczyłem na to iż różni dziennikarze będą chcieli mieć atomowego newsa. Liczyłem na to iż każdy zrozumie że ma to znamiona przestępstwa, jest pokrzywdzony, jest ktoś kto tą krzywdę wyrządza, i żeby było śmieszniej jest ktoś kto za tą krzywdę płaci…dosłownie sutenerstwo z użyciem przemocy (tak, wiem, to stwierdzenie jest bardzo na wyrost, ale logiki chyba nikt nie odmówi). Ale się przeliczyłem… Prócz dziennikarzy list otwarty dostały komitety wyborcze, Kancelaria Sejmu czy Prezydenta. Zostałem zignorowany. Kancelaria Prezydenta odesłała list do różnych ministerstw z prośbą o odpowiedź, odpowiedź dostałem, ale było to tym przysłowiowym odbijaniem piłeczki. Kancelaria Prezesa Rady ministrów przekazała sprawę do Departamentu Spraw Obywatelskich i na tym się skończyło. Wtedy wysłałem pismo do Komisji Europejskiej myśląc iż tam jest porządek i sprawiedliwość…odpowiedź uzyskałem po ok 1,5 roku mailowo po mojej interwencji, czas w jakim rozpatrują wnioski wynosi do 12 miesięcy. Odpowiedź w skrócie brzmiała – bardzo współczujemy sytuacji w jakiej pan jest, ale nie możemy ingerować w wewnętrzne sprawy kraju. Europejski Trybunał Praw Człowieka był szybszy, ale wcale nie bronił człowieka. Stwierdził iż się nie podpisałem (co jest nieprawdą, ciężar oddechu przed podpisaniem pamiętam), a ponadto muszę pamiętać o 6miesiącach od ostatecznej decyzji krajowej (choć wszędzie pisało że jeśli sprawa trwa nadal i jest duża to okres 6 miesięcy wymagany nie jest), wobec czego dokumenty zniszczył. Każdy wie jak błahe sprawy czasami rozpatrywał na korzyść człowieka, a tu poległ. Różne organizację broniące praw człowieka też nie odpisały, no może poza jedną…stwierdzili iż chwilowo nie posiadają środków i personelu by się tym zająć, ale współczują.

Teraz teraźniejszość, żadne radio, żadna telewizja, żaden tygodnik, portal, dziennikarz, ministerstwo czy Rzecznik Praw Obywatelskich mi nic nie odpisał. Z premedytacją napisałem list z prośbą o odpowiedź a nie list otwarty (jak w poprzednich wyborach) na który nie ma obowiązku odpisać…zakładam że wtedy jak i teraz listy dostali, potwierdzenie odbioru mam. Poczta Polska chyba takich rzeczy nie robi? No OK. dziennikarz jeden z drugim…szóstym i jedenastym może mnie zignorować, mają takie prawo…znaczy może nie prawo, ale nikt im tego nie zabroni, no może poza kulturą, obyciem czy przede wszystkim misją dziennikarską. Ministerstwo Sprawiedliwości czy Rzecznik Praw Obywatelskich zwyczajnie musi mi odpowiedzieć…dowód osobisty mam, obywatelem jestem. Powstaje pytanie: Czy obecny Rzecznik Praw obywatelskich zbłaźni swój urząd, cele jakie mu przyświecały i będzie milczał? Minęły praktycznie dwa miesiące od wysłania pisma, to chyba aż nadto na zabranie stanowiska i odpowiedź. Kiedyś, kiedyś słyszałem że prawo a sprawiedliwość wcale tożsame nie są, są to dwie różne rzeczy…powyższy przypadek zdaje się to potwierdzać. Chyba muszę czekać do uformowania się nowego rządu i wtedy pytać dalej.

A na koniec fundamentalne pytanie: Ci wszyscy ludzie czy instytucję nie mogą powiedzieć mi że jestem wariat, czy nie mogą przyznać mi racji?

Poniżej zdjęcie z potwierdzeniami odbioru.

Leave a Response